Priorix

Na pozór nic nieznacząca nazwa PRIORIX.

Kilka liter…

Szczepionka. Niby zwykła. Zabezpieczająca dziecko przed świnką, odrą, różyczką. Wiem, że wiele rodziców nie decyduje się na szczepienia. Ja jednak jestem z tych co wolą zaszczepić. Tylko PRIORIX jest właśnie tą szczepionką, która spędzała mi sen z powiek niemal od urodzenia Spadkobierczyni.

Dziedzic też ją dostał. Pamiętam ten dzień dokładnie. Zaniosłam swoje roczne dziecko (plus kilka tygodni) do przychodni. Glut wisiał mu do pępka. Byłam przekonana, że szczepienie się nie odbędzie. Ku mojemu zdziwieniu pani doktor (dupa nie doktor) powiedziała, że (cytuję – bo te słowa brzmią w mej głowie do dzisiaj): „gdybyśmy nie szczepili dzieci z katarem, to żadnego byśmy nie zaszczepili”. I ja matka (dupa nie matka) pozwoliłam wtedy Dziedzica zaszczepić. Nie poddałam weryfikacji słów doktor – nie doktor. Bezwiednie, bez zastanowienia zaufałam.

To był błąd. DUŻY. Przeszliśmy wszystkie możliwe powikłania. Szpital. Spanie na podłodze pod łóżkiem Dziedzica. Pod łóżkiem tym modliłam się żarliwie by moje dziecko to przeżyło. Potem jak już widziałam, że przeżyje modliłam się by zostało tym samym Dziedzicem co przed szczepieniem. Potem gdy Dziedzic z tego wyszedł bez szwanku umówiłam się na wodę ognistą z moją przyjaciółką. Piłam ową wodę i płakałam. Nad własną głupotą i szczęściem jednocześnie.

Wtedy postanowiłam, że jeśli Niebiosa pozwolą urodzić mi kolejne dziecko, to nie zaszczepię tego (wtedy hipotetycznego) dziecka tą szczepionką.

Cztery lata później (od tego zdarzenia) urodziła się Spadkobierczyni. Media donosiły o powrocie takich chorób jak odra. Blisko. Za zachodnią granicą Polski.

Gdy Spadkobierczyni skończyła rok przychodnia przypomniała sobie o Spadkobierczyni. Odmówiłam. Nie w zimie. NIE! Skończyła osiemnaście miesięcy. Zrobiłam jej wszystkie możliwe badania, które wykluczały jakąkolwiek infekcję lub stan zapalny niewidoczny gołym okiem. Wszystko było ok.

Zaszczepiłam. 31 sierpnia. Tego roku.

Dziś jest siódma doba. Trwa. Spadkobierczyni zachowuje się jakby jej wszczepili ekstra proteiny. Radosna. Charakterna. Od dwóch dni mówi NIE. Na wszystko. NIE.

Nocami detektor oddechu milczy. Ja czuwam. Drżę. Boję się myśleć, że już będzie dobrze. Ale bardzo chcę by było dobrze.

Przed nami, przede mną kolejnych siedem dób. Oby były równie spokojne. OBY!